„Nigdy nie lubiłam tego, co robię zawodowo. Dopiero po czterdziestce zdałam sobie sprawę z tego, że właściwie realizowałam niespełnione pragnienia swojej matki…” – Sylwia, 42, księgowa.
„Nie umiem być szczęśliwy. Choć bardzo chcę. Inni dziwią się, bo uważają, że mam wszystko – dom, żonę, dzieci, przyzwoite finanse. A ja ciągle czuję, że brakuje mi czegoś na zupełnie innym poziomie…” – Grzegorz, 36, wolny zawód, własna firma.
Takie i podobne zdania słyszę od ludzi podczas konsultacji po-profilowych. Niezależnie od tego co mówią, mianownik jest wspólny: mniej więcej średni wiek ludzi oraz niezadowolenie z dotychczasowego życia, pomimo obiektywnie dobrej sytuacji (w rozumieniu: stan zdrowia, zaspokojenia podstawowych życiowych, osiągnięcie określonego statusu życiowego).
Potocznie nazywamy to kryzysem wieku średniego, ale skojarzenia są raczej ironiczne („poprzewracało mu/jej się w głowie”) lub powierzchowne („no to facet ma problem”). Tymczasem kryzys wieku średniego to naturalny stan, przez jaki przechodzi każdy człowiek na drodze swego rozwoju osobowego. Następuje on około 35-40 roku u kobiet i 40-45 roku u mężczyzn (granice są oczywiście umowne). W tym okresie do głosu dochodzą te nasze części psychiki, które z różnego powodu dotychczas były wypierane (na nieświadomym poziomie nie uznane jako nasze).
Kryzys wieku średniego jest więc czasem albo popełniania największych głupot w życiu, albo trudnych wydarzeń zewnętrznych (w niekontrolowany sposób do głosu dochodzą nasze wyparte części, pomimo, że nadal zaprzeczamy ich istnieniu) albo czas realnej konfrontacji z samym sobą i stawania w prawdzie w obliczu tego co jest. Od człowieka zależy, czy wybierze drogę wyparcia, czy drogę prawdy.
Świetnie pasuje tutaj stwierdzenie „Prawda jest prosta, to kłamstwo jest skomplikowane. A miarą prawdy jest skuteczność”. Gdy podążamy za swoją prawdziwą ścieżką mamy poczucie, że zarówno ludzie, jak i zdarzenia nam sprzyjają. Jakaś niewidzialna energia dokładnie trzyma wszystko w należytym porządku. Jeśli jednak zboczymy z własnej drogi, to energia dba o to, by określone zdarzenia (dotyczy osób z profilem prawokątnym) lub ludzie (dotyczy osób z profilem lewokątnym) skutecznie „przeszkodzili” nam w dalszym podążaniu nie swoim kierunkiem. Jeśli nie wyciągamy wniosków, kolejna lekcja jest podobna, ale mocniejsza.
Na poziomie energetycznym usilne trwanie w niezmienionym sposobie działania tylko powoduje dodatkowy, niepotrzebny wydatek energetyczny, nasilenie uczuć agresji, frustracji lub rozgoryczenia, a także różnego rodzaju dolegliwości na poziomie ciała. Mimo to wielu ludzi nawet nie zastanawia się, że coś jest nie tak, przyjmując dany stan jako naturalny. Żyje podejmując decyzje za pomocą umysłu, bez kontaktu ze swoim prawdziwym ja. I trwa w ogólnym poczuciu niezadowolenia z własnej rzeczywistości, często obwiniając za to szeroko rozumiane otoczenie.
Tymczasem każdy człowiek jest stworzony do tego, by doświadczać w życiu poczucia obfitości i spełnienia. Ale tylko w sytuacji, gdy podąża zgodnie ze swoją strategią energetyczną, słucha wewnętrznego autorytetu decyzyjnego, zna swoje potencjały i potrafi z nich właściwie dla siebie korzystać (potencjał zablokowany działa destruktywnie).
Indywidualny profil psychologiczno-energetyczny dokładnie określa jak na energetycznym poziomie działa dany człowiek, co sprawia, że czuje się szczęśliwy, co może bezwysiłkowo robić w życiu, co go blokuje, o ile to wypiera.
Jeśli czujesz, że ten tekst jest choć trochę o Tobie, to zapraszam do wykonania dla siebie profilu psychologiczno-energetycznego.